Tydzień temu wróciłam z Umbrii. Wyjazd do Włoch był dla mnie jak sen.
Wyrwał mnie z chłodnej, polskiej rzeczywistości mocą silników Airbus'a
Chłonęłam wszystko, wszystkimi zmysłami, chyba nawet przez skórę.
Pobyt tam, cała jego aura i wydarzenia, zmotywowały mnie do zmian, do działania, do zdobywania wiedzy i umiejętności. Dzielenie się doświadczeniami było istotną częścią spotkania, a historie ludzi- czasem tak proste, a jednak niesamowite, pokazały nie raz, że życie w zgodzie ze sobą, z przyrodą, w naturalnym rytmie, dają w życiu balans, gwarancję tego, że nie umknie nam po drodze coś naprawdę ważnego. Każde z nas miało szansę poczuć i zrozumieć o co chodzi w Slow Living, bardzo ciekawie opisanym przez Susie, a pokazanym nie raz, choćby w kuchni naszych gospodarzy. Slow living to nie tylko modne słowa, takie na czasie, chwyt marketingowy, to sposób na prawdziwe życie, z naciskiem na "prawdziwe", szczęśliwe, z poczuciem spełnienia w każdej dziedzinie, czy jako mama, żona, gospodyni domowa czy wystrzałowa bizneswoman.
Wszystkie te role można fantastycznie połączyć, czasem wystarczy zwolnić, dać sobie pole, określić priorytety
I pokochać w sobie zwyczajność, tak niezwykłą przecież
Byli ze mną:
Ciekawa jestem wszystkich relacji ze spotkania, bo każde z nas jest inne i kreujemy zupełnie inne wirtualne przestrzenie.
Relację fotograficzną można śledzić na Instagramie.
Farma Fontanaro jest jak ogromny tajemniczy ogród, z którego ciężko wrócić do rzeczywistości.
Oliwne sady, dojrzałe granaty pękające na gałęziach drzew, zapach słodkiego szafranu, czy rozmarynu piętrzącego się na zboczach wokół domu gospodarzy, dżem z pigwy pyrkający na kuchni... wszechobecny spokój. Czego można chcieć więcej?
Farma jest w 100% czysta ekologicznie, dzięki temu i determinacji właścicieli produkuje się tam doskonałą oliwę z oliwek, świetne wina i miód.
Wszystkiego miałam okazję spróbować i uwierzcie: za każdym razem przenosiłam się w inny wymiar! Foodgasm!
Niezapomnianych wrażeń jest we mnie tyle, że jeden post to stanowczo za mało by to przekazać choć w części.
Wróciłam z nową energią, ogrzana Słońcem, muśnięta dymem z oliwnego drewna...
Każde z Was może znaleźć się w tym miejscu, przeżyć to co ja. Zrywać dojrzałe oliwki, smakować świeżo tłoczonej z nich oliwy, próbować potraw wychodzących spod ręki prawdziwej włoskiej gospodyni, uczyć się od niej robić domowe pasty!
Sączyć wino, kontemplować i poczuć, że życie jest naprawdę piękne!
A potem sprawdzić ceny biletów ;)
Kolejny wpis będzie kulinarny, bo w trakcie slow weekendu mieliśmy okazję uczestniczyć w szkole gotowania! To było spełnienie jednego z moich wielkich marzeń: gotować pod okiem Włoszki, we włoskiej kuchni, z włoskich eko składników! Ale o tym napiszę za kilka dni.
Nie mogę się wprost doczekać!
Pięknego tygodnia!
---
Ewa
Kat ciężko było uchwycić, bo to Ona zazwyczaj biegała z aparatem przy oku.
Nasze zbiory
Kwiat szafranu i jego najważniejsze, niepozorne czerwone pręciki
Delikatne kolory i to niesamowite światło...
U nas spadają liście, tam w Słońcu dojrzewają pomidory