To był dobry dzień! I jeszcze się nie skończył! I jeszcze jest plan na resztę :) Wybieramy się do lasu, na nocny harcerski koncert. Mam tylko nadzieję, że komary pójdą grzecznie spać i nie będą nas nękać.
Kiedyś w tym właśnie lesie, jako harcerka, spędzałam mnóstwo czasu.
Wtedy nikomu nie przyszło do głowy by zwieść nad rzekę nagłośnienie, wybudować scenę i urządzić koncert.
Biwakowaliśmy, a i owszem. Straszyliśmy się po nocach, urządzaliśmy biegi na orientację, paliliśmy ogniska, urządzaliśmy podchody, zawody, nie koniecznie w olimpijskich dyscyplinach, kąpaliśmy się w ubraniach- bezcenne! zdobywaliśmy sprawności...
Miałam ich kilka, ale najbardziej dumna byłam z Piłkarza :) Stałam na bramce
Rany, czego się nie robiło!
*
Tydzień mi goni za tygodniem, nie mam czasu tak po prostu przysiąść i pocelebrować chwilę.
Mam za to świadomość pozawalania kilku spraw, braku odpowiedzi na maile... poplątałam się nieco.
Dziś chciałam sobie odbić za kilkanaście szalonych dni, ugrzęznąć z własnej woli w kuchni, skosić trawę, poukładać sprawy. Nie na wszystko starczyło czasu, ale zebrałam kwiaty czarnego bzu, przywiozłam z targu pachnące truskawki na pierwszą w tym roku konfiturę.
Upolowałam fajną donicę na świeżutką dorodną sadzonkę lawendy.
I tak się rozpłynęłam...
i siedząc sobie przy kompie poczułam coś za bardzo intensywny zapach konfitur pyrkających na gazie. Zalało mi wszystko. Cała kuchenka wypełniła się lepką, aczkolwiek przepysznie pachnącą mazią.
Ale nic to.
Syrop z kwiatu czarnego bzu udało się za to szczęśliwie nastawić.
Przepis mam od Ani z Gęsiego Zakrętu ( zajrzyjcie koniecznie, świetne miejsce i świetni ludzie ), gdzie miałam niebywałą przyjemność pierwszy raz w życiu go skosztować.
Smak ma niesamowity.
Przepis podaję, tak też dla siebie, by nie zgubić go więcej.
20-40 baldachów kwiatu czarnego bzu delikatnie wkładamy do naczynia. Grubsze, zielone łodyżki odcinamy
Pyłek, który jest na kwiatach, to jeden z najistotniejszych składników magicznego napoju, dlatego starajcie się go nie otrząsać.
Przygotowujemy syrop. Na podaną wyżej ilość kwiatu potrzeba nam litr wody, 1 kg cukru i sok z 1 cytryny. Syrop gotujemy i zalewamy kwiaty. Odstawiamy w chłodne i zacienione miejsce na dwa- cztery dni, codziennie mieszając. Po tym czasie przecedzamy i gotujemy. Wlewamy do butelek i pasteryzujemy.
Wystarczy odrobina by przygotować szklankę i w środku zimy mieć trochę lata
W międzyczasie stuknęła nam rocznica ślubu, piętnasta, jak w mordę strzelił ;)
Zleciało muszę przyznać.
Sami nie wiemy kiedy.
Nie czuję się starą żoną, tak dla jasności :)
Jestem nawet zmotywowana by czuć się coraz młodziej.
Ćwiczę, pilnuję samej siebie, by dobrze jeść, by jak mawia moja trenerka Gosia, być dobrą dla siebie samej, po prostu :)
Jedna z moich podczytywaczek wiernych spytała mnie ostatnio w komentarzu, jak to robię, że mąż zgadza się na zmiany w domu.
Pani Marzeno, nie ma wyjścia! ;)
I ja czasem przymknę oko na pewne męskie nuance, jak na zdjęciu powyżej ( moja ściereczka sprofanowana bez mrugnięcia okiem) ;)
Marek z resztą też lubi czasem coś pozmieniać wnętrzarsko, zazwyczaj jak mnie nie ma w domu.
I zazwyczaj się okazuje, że te rozwiązania są naprawdę dobre.
*
P.S. Napisałam tego posta w sobotni wczesny wieczór i zanim zdążyłam go opatrzyć etykietami wyłączyli nam internet
Finał tytułowego dobrego dnia odbył się w... szpitalu
Czarna rana od szutru i rozdziapa niemała, czyli
5 szwów na kolanie naszej córki.
A i tu mieliśmy szczęście w tym wszystkim, bo na izbie przyjęć przyjmowała nas moja koleżanka, świetna pielęgniarka i sprawdzony dziecięcy chirurg.
W-f mamy z głowy do końca roku ;)
No to mówię Wam:
Dzień dobry :)
---
Ewa
Serdeczności wszelkie ślę z okazji rocznicy ślubu. Pięknie!!!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście był to intensywny dzień.
Aż zapachniało mi Twoimi konfiturami.
Trzymajcie się zdrowo!
Dziękujemy :)
UsuńKonfiturami pachnieć będzie przez kilka następnych dni :)
Dzień dobry. Podziwiam Twój spokój dotyczący córki i życzę szybkiego powrotu do formy :)
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję :) Jakoś tak mam, że w takich sytuacjach zachowuję spokój. Nerwy i stres nie pomagają, spokój tak :) Chyba jest ok, bo Iga jeszcze sobie smacznie śpi
UsuńByć dobrą dla samej siebie - oj, jakże często o tym zapominamy. Uczę się tego każdego dnia, jak na razie nie jestem niestety zbyt dobra w te klocki ;)
OdpowiedzUsuńJa też mam z tym kłopoty. Dobrze, że zawsze znajdzie się ktoś, kto mi przypomni w porę :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej Ewa,
OdpowiedzUsuńchcę dodać, że ten napój nazywa się flädersaft i w Skandynawii jest bardzo popularny szczególnie w Midsommar, ktore sie zbliża i w piątek bedziemy szaleć :-) a we wtorek 25 czerwca przylatujemy do Polski :-)
No to czekamy na Was! Napijemy się fladersaft w cieniu na tarasie :)
UsuńDzień dobry :) a u Was zawsze tak radośnie i optymistycznie :) i wszystko opatrzone cudownymi fotografiami :)
OdpowiedzUsuńMogłam wrzucić fotkę dziury w nodze dla złamania tendencji ;)))
UsuńAleż mi się to wszystko podoba. Szkoda tylko ,że z miła koleżanką musiałas się spotkać w takich okolicznościach a nie przy Twoim slicznym stoliczku .Dzień dobry
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, dobrze jednak, że tam była :)
UsuńHe,ja także będąc w podstawówce należałam do harcerstwa,fajnie było :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak smakuje ten syrop z czarnego bzu.
Pozdrawiam :)
Syrop z kwiatów czarnego bzu smakuje tak jak pachną te kwiaty, rewelacja :P
UsuńDzień dobry:) Najlepsze życzenia z okazji rocznicy ślubu, moja również 15. rzeczywiście nie wiadomo kiedy to zleciało:) zdjęcia jak zawsze zachwycające:)Pazdrawiam całą rodzinkę. Marzena:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy Pani Marzeno :)
UsuńPozdrawiam :)
jak zwykle klimatyczne zdjecia.. to ze słoncem w słoju piekne .. , wszystkiego najlepszego z okazji kolejnej i całkiem nie małej juz rocznicy ślubu ..oby kazda nastepna była jeszcze lepsza :D duzo zdorwia dla córki .. oby szybko sie rana goiła :D i miłej niedzili wam zyczę :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu!
OdpowiedzUsuńHarcerka to i ze mnie była:-) Piękne zdjęcia Ewuś!
Pozdrawiam, Wiesia
Wszystkiego naj naj z okazji rocznicy !!! U nas za chwilkę 10 :))) ale zakończenie to mieliście naprawdę z odrobinką grozy !! Jak to się pięknie mówi "nie chwalmy dnia przed zachodem słońca " :))) Oby wszystko pieknie się goiło !! Uściski dla córci !!
OdpowiedzUsuńps. i u mnie syropik zrobiony ale chyba pokuszę się o kolejną porcję !! Dżemiki jeszcze przede mną :))
Ej! Ej! Ej! Co do profanowania, to nic takiego nie ma miejsca - moto w garażu stoi,nie w domu, kask na szafie schowany przed Ignasiem, nie przeze mnie, a przez Frania. Motokluczyki na ściereczce to czysty przypadek - pośpiech raczej. Co do Iguni to nie 5, a całe 6 szwów KOCHANIE na kolanie się znalazło.
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne:) zrobienie syropu jeszcze na mnie czeka.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego z okazji rocznicy i uściski dla córci:0
Ewciu, wizyta na Twoim blogu to najlepszy sposób na miłe rozpoczęcie tygodnia. Nadrobiłam zaległości czytelnicze i wracając do poprzedniego Twojego posta chcę powiedzieć, że półeczka zdecydowanie znalazła swoje miejsce w życiu i z takim "wnętrzem" nic więcej jej już do szczęścia chyba nie potrzeba:) Wygląda przecudnie! Przypomniałaś mi, że i ja kilka lat temu robiłam sok z kwiatów czarnego bzu i do dziś pamiętam jego idealny smak, zawsze kojarzyć mi się będzie z Banicą w Beskidzie Niskim... to były czasy...
OdpowiedzUsuńP.S. Najlepsze życzenia z okazji rocznicy ślubu:) Dużo Miłości na każdy dzień! A my za rok mamy dyszkę:)))
o kurcze, niefajna przygoda z kolanem, życzę zdrówka!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu nie mam przekonania do czarnego bzu, jakoś musiał mi kiedyś być źle przedstawiony, ponieważ zapach nie przynosi miłych wspomnień... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU nas też hyćka;) Jestem ciekawa Twojego przepisu na konfiturę truskawkową Ewo:) Pozdrawiam, winszuję i zdrowia dla Córci.
OdpowiedzUsuńCzuwaj;)
OdpowiedzUsuń