środa, 9 grudnia 2015

Coraz bliżej... Ulubiona Minty marka z rabatem dla Was

Dobry wieczór :)
Jak Wam idą przygotowania do Świąt?  Prezenty zamówione? Pierniki nabierają mocy?
 U nas grudzień to jedno wielkie szaleństwo i nie do końca świąteczne, ale o tym co robię, jak mnie tu nie ma, już wkrótce napiszę dłużej. 
Dom powoli nabiera świątecznych rumieńców. Już pachnie cynamonem i mandarynkami.
Upiekliśmy pierwszą partię imbirowych ciastek. Cieniutkich i chrupiących. Czekają na Święta w puszce, czy doczekają? Pewności brak. Uwielbiam najbardziej te właśnie ciasteczka.  
Za ich delikatność i możliwości wykorzystania na różne sposoby, za każdym razem ze smacznym finałem. Przepis znajdziecie w zeszłorocznym, świątecznym wydaniu Pure Passion 







Im więcej czasu spędzam poza domem, im więcej spraw tzw służbowych muszę ogarnąć, tym bardziej doceniam chwile powrotów. Celebruję przerwy z kawą, na kanapie, otulona, z kotem w nogach. 
15 minut czasem musi wystarczyć na regenerację, by biec (dosłownie) dalej z nową energią i trzeźwą głową.
A od czasu do czasu mogę zrobić dla Was trochę zdjęć.
Jak dziś :)
Motywacją było kilka przedmiotów mojej ulubionej duńskiej marki. Kto mnie zna trochę dłużej, odgadnie bez problemu, że chodzi o markę Ib Laursen
Bardzo bogatą ofertę ich produktów znajdziecie w sklepie sfmeble.pl 
Moje Ibowe skarby testuję na całego od kilku już dni 
Satysfakcja 100% :D 
A do tego mogłam się poczuć jak za starych, dobrych sklepikowych czasów, gdy z drżeniem rąk rozcinałam taśmy i z niepowstrzymywaną radością dziecka, nurkowałam w pudłach.
Stęskniłam się za tym
A Wy?
Jeśli tak to...
mam dla Was niespodziankę :)


Wystarczy użyć hasła

minty-15

a potem spokojnie czekać na paczkę :)
Bawcie się dobrze!



Zwykła, zdawać by się mogło, metalowa tablica z kolekcją haczyków daje mnóstwo możliwości do dekorowania. Moja oparta jest o ceglaną ścianę ale obłędnie może też wyglądać zwieszona poziomo na linkach z sufitu nad stołem. Z bombkami, szyszkami, gałązkami pachnącego świerku. Na pewno wypróbuję i taką wersję, no przecież nie byłabym sobą ;)



Cudownego wieczoru dla Was 
Dekorujcie i nie martwcie się bałaganem ;)  Z tym zawsze się zdąży, a dekorowaniem trzeba się delektować i mieć na nie duuużo czasu
Herbaty?
---
Ewa


Na zdjęciach: 

Biała waga z serii Mynte (dostępna w czterech kolorach): KLIK
Kamienna deska w kolorze czarnym (można pisać po niej kredą): KLIK
Lekki i ciepły pled w kolorze fioletowym: KLIK
Drewniany kalendarz w kolorze czarnym: KLIK
Metalowa tablica/ wieszak z mnóstwem haczyków: KLIK


czwartek, 3 grudnia 2015

Grudzień raz dwa trzy

I mamy go, mamy grudzień i do Świąt coraz bliżej. Kalendarze adwentowe odpalone, odliczamy. Już słychać dzwoneczki...




Zaglądajcie na @mintyhouse Instagram, tam więcej fotek i aktualności 
Zapraszam: KLIK
Uściski!
---
Ewa

sobota, 28 listopada 2015

Świąteczny Minty Kram i DIY x 2

Nie mogło go zabraknąć. 
I choć nie prowadzę już sklepu i nie zaprezentuję produktów na sprzedaż, to tradycji stać się zadość musi.
Odkurzyłam więc dobrze Wam znaną półeczkę, by pokazać na niej co w tym roku ozdobi naszą chatę na Święta. To oczywiście nie są wszystkie dekoracje, które się u nas pojawią, mam upatrzonych kilka fajnych ozdób, które niebawem dotrą do mnie w cudownych przesyłkach. 
Dzisiaj rano, podczas co sobotniej wizyty na lokalnym targowisku, mój ulubiony dostawca jajek zapytał czy chcę zamówić jajka na Święta. Jak to? To już? To niesamowite! Gdzie mi uciekł calutki listopad?! 
Czas przyspieszyć. Na mintyhouse Instagram przypomniałam trochę świątecznych fotek z poprzednich lat. Od dziś postaram się pokazywać tylko nowe. Zaczynam od dziś :)



 Kilka dni tem na naszej kozie ususzyłam plasterki pomarańczy. Nie zawisną jednak na choince, jak lata temu, nie ozdobią też prezentów, jak miewałam w zwyczaju. Zrobiłam z nich pachnącą girlandę. Użyłam złotego, cieniutkiego drucika, na punkcie którego oszalałam, nie wiem czemu, bo to przecież nic takiego, ale jest tak wielofunkcyjny, że obyć się już bez niego nie mogę. W ogóle złoto mnie w tym roku kręci i na pewno zagości u nas wyraźniej. Plastry wysuszonej pomarańczy poprzetykałam drewnianymi koralikami, które pojawią się też pod postacią naturalnych ozdób do zawieszania. Fajna zabawa z tymi kulkami, dają tyle możliwości, że ho ho ho! Przy okazji zrobiłam świerkowe pióra, a wszystko zawisło na porożu (choć jestem przekonana, że tę kontrowersyjną konstrukcję mojego mobila można z powodzeniem wykonać z suchej gałęzi, lub wręcz przeciwnie- zielonej iglastej i pachnącej sosny czy jodły)  





No kochani, krok po kroku, coraz bliżej. Osobiście nie mogę się doczekać. Na ścianach zawisły już świerkowe wianki, lada chwila pojawi się kalendarz adwentowy i odliczanie się zacznie najprzyjemniejsze.


Cudownego wieczoru i leniwej niedzieli!
---
Ewa

czwartek, 12 listopada 2015

Moja Umbria czyli Olive Harvest Retreat part II

  9 lat temu, podczas krótkiej podróży do Rzymu, zakochałam się na zabój we włoskiej kuchni. Znałam ją w polskim wydaniu, ale to jednak nie to samo. Tam poznałam smak rukoli i prawdziwej bruschetty, a po powrocie zakupiłam pierwsze książki o włoskim jedzeniu. Moja rodzina uwielbia pasty, a Ignacy jest wielkim fanem pizzy. Od dawna marzyło mi się by nauczyć się więcej, ale tam, we włoskim domu, od prawdziwej włoskiej gospodyni. 
W trakcie mojego pobytu na farmie Fontanaro w Umbrii, wraz z resztą uczestników spotkania, miałam okazję spełnić to marzenie: niesamowita Alina i jej równie niesamowita Mama pokazały nam na czym oparta jest ta jedna z najbardziej znanych na świecie kuchni. To była dla mnie niezapomniana lekcja i dziś myślę, że nie da się zrozumieć tej kuchni, nie będąc nigdy w jej sercu. 
Kuchnia włoska to kuchnia w 100% relacyjna. Miałam wrażenie, że potrawy powstają tak przy okazji rozmów i spotkań. Ktoś zamiesza, ktoś coś dorzuci. To gotowanie oparte na prostych, ale najlepszych składnikach: organicznej oliwie, pomidorach dojrzewających w Słońcu, warzywach, które można przynieść z przydomowego ogrodu, na ziołach i kwiatach, które zawsze są pod ręką. 
Mama Aliny, Lucia, zabrała nas w podróż po swoim magicznym ogrodzie. W kilka minut zebraliśmy wszystkie potrzebne do przygotowania posiłku składniki. Potem zaczęła się lekcja gotowania. Miałam okazję robić domowe tagliatelle, ravioli, potrawkę z dyni z szafranem, tiramisu. 
Prócz tego miałam okazję próbować wyśmienitej pasty z sosem z anchois, kaparami i suszonymi pomidorami, lekkiej pasty z młodą cukinią i pomidorkami cherry, kilku rodzajów pizzy, moje zmysły rozłożyła na łopatki pizza z cebulą i listkami szałwii, deseru z brzoskwiń i wina, kruchej taryt z domowymi powidłami, grzanek z czosnkiem, pomidorem i produkowaną na farmie oliwą z oliwek. 
To była cudowna uczta i dla kubków smakowych i dla oczu, choć wbrew pozorom, serwując dania, nie przywiązuje się zbyt wielkiej uwagi do dekoracji, bo niby po co ulepszać coś, co jest doskonałe? Po powrocie wróciła mi chęć do gotowania, gotowania, które od wielu miesięcy było moją zmorą. Wyrywało mnie z impetem od innych zajęć powodując, że do kuchni szłam jak na ścięcie. Zaczęło mnie to poważnie martwić, zwłaszcza, że w bliskiej perspektywie to z gotowaniem właśnie ma być związana moja zawodowa praca. Teraz gotuję jak szalona, z pasją i miłością. Chciałabym by tak już zostało. 



Ravioli z potrawką z dyni

Nie będę podawać przepisu na ravioli, na pewno każdy z Was znajdzie go bez trudu w necie wraz ze zdjęciami krok po kroku, a przy okazji dopasuje go do własnych smaków i upodobań. 
Moje ravioli miało nadzienie z twarogu, tymianku, odrobiny oliwy z oliwek, soli i pieprzu do smaku
Dyniową potrawkę można podawać do zwykłych past bez nadzienia, wypróbowane i jest super, polecam

 Na 6 porcji potrzebujesz:
2 marchewki
dużej cebuli
pora
około 1 kg dyni 
szczyptę szafranu
sól i pieprz do smaku

Na zimną patelnię wlewamy oliwę z oliwek. Wsypujemy drobno pokrojoną cebulę i marchewkę. Lekko solimy i zaczynamy podgrzewać. Gdy warzywa zmiękną dodajemy pokrojonego w półkrążki pora, mieszamy. Możesz dodać odrobinę wody. Po kilku minutach dodajemy pokrojoną w drobną kostkę dynię i sporą szczyptę szafranu, dolewamy pół szklanki wody. Przykrywamy całość od czasu do czasu mieszając, aż do rozpadnięcia się dyni na papkę. Doprawiamy do smaku

Gotowe ravioli łączymy z dyniową potrawką, posypujemy tartym parmezanem, możemy udekorować gałązką tymianku lub garścią posiekanej natki pietruszki

Smacznego :)











Alina i jej uczniowie
Gotowanie z aparatem na szyi to nie lada wyzwanie ;) zwłaszcza przy wyrabianiu ciasta na makaron 





Pięknego dnia!
Cieszcie się z gotowania, wtedy zawsze jest smacznie
---
Ewa

poniedziałek, 2 listopada 2015

Olive Harvest Retreat part 1



Tydzień temu wróciłam z Umbrii. Wyjazd do Włoch był dla mnie jak sen.
Wyrwał mnie z chłodnej, polskiej rzeczywistości mocą silników Airbus'a

Chłonęłam wszystko, wszystkimi zmysłami, chyba nawet przez skórę.

Olive Harvest Retreat, czyli oliwne żniwa na Farmie Fontanaro w Umbrii, jak również (a może przede wszystkim) kameralne spotkanie blogerów i ludzi prowadzących swój biznes. Zaplanowały i zorganizowały je dwie przecudowne kobiety: Susie  Oreeko.com Eco Directory & Blog oraz Kat Zero the One 
Pobyt tam, cała jego aura i wydarzenia, zmotywowały mnie do zmian, do działania, do zdobywania wiedzy i umiejętności. Dzielenie się doświadczeniami było istotną częścią spotkania, a historie ludzi- czasem tak proste, a jednak niesamowite, pokazały nie raz, że życie w zgodzie ze sobą, z przyrodą, w naturalnym rytmie, dają w życiu balans, gwarancję tego, że nie umknie nam po drodze coś naprawdę ważnego. Każde z nas miało szansę poczuć i zrozumieć o co chodzi w Slow Living, bardzo ciekawie opisanym przez Susie, a pokazanym nie raz, choćby w kuchni naszych gospodarzy. Slow living to nie tylko modne słowa, takie na czasie, chwyt marketingowy, to sposób na prawdziwe życie, z naciskiem na "prawdziwe", szczęśliwe, z poczuciem spełnienia w każdej dziedzinie, czy jako mama, żona, gospodyni domowa czy wystrzałowa bizneswoman. 
Wszystkie te role można fantastycznie połączyć, czasem wystarczy zwolnić, dać sobie pole, określić priorytety
I pokochać w sobie zwyczajność, tak niezwykłą przecież

Byli ze mną:

Susie: Oreeko 
Emily i Harrison: Handihome
Saghar: Lab Noon
Veronique: Modavanti

Ciekawa jestem wszystkich relacji ze spotkania, bo każde z nas jest inne i kreujemy zupełnie inne wirtualne przestrzenie.
Relację fotograficzną można śledzić na Instagramie. 
Wystarczy wpisać #oliveharestretreat 

Farma Fontanaro jest jak ogromny tajemniczy ogród, z którego ciężko wrócić do rzeczywistości.
Oliwne sady, dojrzałe granaty pękające na gałęziach drzew, zapach słodkiego szafranu, czy rozmarynu piętrzącego się na zboczach wokół domu gospodarzy, dżem z pigwy pyrkający na kuchni... wszechobecny spokój. Czego można chcieć więcej?

Farma jest w 100% czysta ekologicznie, dzięki temu i determinacji właścicieli produkuje się tam doskonałą oliwę z oliwek, świetne wina i miód. 
Wszystkiego miałam okazję spróbować i uwierzcie: za każdym razem przenosiłam się w inny wymiar! Foodgasm!

Niezapomnianych wrażeń jest we mnie tyle, że jeden post to stanowczo za mało by to przekazać choć w części.
Wróciłam z nową energią, ogrzana Słońcem, muśnięta dymem z oliwnego drewna...

Każde z Was może znaleźć się w tym miejscu, przeżyć to co ja. Zrywać dojrzałe oliwki, smakować świeżo tłoczonej z nich oliwy, próbować potraw wychodzących spod ręki prawdziwej włoskiej gospodyni, uczyć się od niej robić domowe pasty!
Sączyć wino, kontemplować i poczuć, że życie jest naprawdę piękne!
Zacząć trzeba od: KLIK
A potem sprawdzić ceny biletów ;)

Kolejny wpis będzie kulinarny, bo w trakcie slow weekendu mieliśmy okazję uczestniczyć w szkole gotowania! To było spełnienie jednego z moich wielkich marzeń: gotować pod okiem Włoszki, we włoskiej kuchni, z włoskich eko składników! Ale o tym napiszę za kilka dni. 
Nie mogę się wprost doczekać! 

Pięknego tygodnia!
---
Ewa


Kat ciężko było uchwycić, bo to Ona zazwyczaj biegała z aparatem przy oku. 



Nasze zbiory 


Kwiat szafranu i jego najważniejsze, niepozorne czerwone pręciki



Emily i Harrison, czyli Handihome


Delikatne kolory i to niesamowite światło...







U nas spadają liście, tam w Słońcu dojrzewają pomidory




Więcej zdjęć tu: KLIK