czwartek, 24 września 2015

Krok po kroku do jesieni

 Dzień dobry :)
Witam Was dzisiaj jesiennie, choć za oknami cudowne lato i niech trwa, niech grzeje jeszcze. Cieszyłam się jak szalona piękną, słoneczną końcówką września dopóki choróbsko paskudne tak mnie nie złożyło, że kilka dni właściwie mnie nie było. Spanie, smarkanie, ból głowy itd itp
Dzisiaj powoli wracam do żywych, umysł zaczyna funkcjonować jak należy, a ciało zostało spionizowane i nie buntuje się wreszcie.
Matka musi być zdrowa! zwłaszcza, że paskudny wirus przelazł na dzieci: Iga i Ignacy dziś na chorobowym.
Ubiegły tydzień był bardzo intensywny i domowo i zawodowo.  Może dlatego po wszystkim organizm mnie wystopował? Ci, którzy podglądają Minty na Instagramie już wiedzą, że w naszej kuchni kręcona była reklama, a w zasadzie sponsorskie banery reklamowe, które będą pokazywane przed programami telewizyjnymi. Obserwowanie pracy ekipy było dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Zwłaszcza praca food stylisty, który przyjechał na plan m.in z ogromnym przybornikiem, pełnym narzędzi, które na pierwszy rzut oka nie kojarzą się z niczym przyjemnym, a już smacznym to na pewno. Opalarka, palnik, pensety, pipety, pędzle, farbki... wszystko po to, by na ekranie osiągnąć doskonały, wywołujący ślinotok efekt. Efekt WOW trafił także naszego Rysia, który nie przejmując się zupełnie sytuacją, mijając sprytnie czternaście par nóg, wkroczył do kuchni, gdzie na podłodze przy kocich miseczkach, zobaczył wypasionego kurczaka w warzywach, odstawionego tam po skończonych zdjęciach. Tak, tak, w kuchni w trakcie całej akcji panował chaos, ale było tak twórczo, tak kreatywnie, że tylko z tego czerpać garściami. Możliwość zobaczenia wszystkiego od kuchni, od Minty kuchni ;) to niesamowita frajda. 
Kilka dni minęło, dom jest znowu cały nasz. Lubię ten domowy spokój, z kotami leniwie porozciąganymi to tu to tam, z Tosią chrapiącą na dywaniku pod oknem, światłem słonecznym rozproszonym białymi zasłonami. I nawet nie będę mieć nic na przeciw deszczowym dniom, w które bez wyrzutu zaszyć się można na kanapie z kubkiem herbaty w ręku. Na jesień, którą uwielbiam, jesteśmy prawie gotowi. 
A Wy? 

Trzymajcie się zdrowo! 
---
Ewa





Jeśli podoba się Wam ławeczka ze zdjęć i chcielibyście mieć podobną, piszcie do mnie na mintyhouse@gmail.com. Podam szczegóły. 

Filiżanki i kubek House of Rym do kupienia tu: KLIK




wtorek, 15 września 2015

Małe, niepozorne...

Dzień dobry :)
Wrzesień znów nas rozpieszcza Słońcem i ciepłem. Naprawdę piękna końcówka lata. Kiedy jechałam rano przez las do szkoły mojego synka, na drogę wpadały słoneczne smugi. Ciekawa jestem czy wszyscy jadący w tym samym kierunku to dostrzegli? Czy na ich twarzach też pojawił się wtedy uśmiech? 
Czy w tym naszym codziennym pędzie potrafimy dostrzec piękno zwykłych rzeczy, chwil, tych malutkich, niepozornych, których całe mnóstwo w godzinie, poranku, popołudniu czy wieczorze? 
Jestem szczęściarą :) Dostrzegam, doceniam, zbieram do dziennika ;) a czasem łapię migawką aparatu.
A Wy?
Dobrego dnia!
---
Ewa



P.S. Dziękuję Wam za odzew pod poprzednim postem. 
Tak sobie myślę, że to nie ostatni podejmujący trudne tematy związane z blogowaniem.

A teraz kawa, uśmiech, biust do przodu!
Mój już na miejscu, również dzięki Wam ;)
Pa! 

P.S.II W temacie szczęścia pozostając, mojego osobistego, zawodowego...
Jeśli przypadkiem macie dostęp do włoskiej, bądź też francuskiej prasy, to może też zajrzycie do Casa e deco SHABBY STYLE.
8 września ukazały się tam moje zdjęcia (włoska wersja magazynu) z pięknego mieszkania Ani i Michała, tego, które mieliście okazję (mam nadzieję, że tak) oglądać w letnim wydaniu Pure Passion Magazine - tych, którzy przegapili serdecznie zapraszam
A 18 września gazeta będzie dostępna we francuskich kioskach ;)
Ja czekam z niecierpliwością na swoje egzemplarze.

Miłego wieczoru :)
---
Raz jeszcze 
Ewa







poniedziałek, 7 września 2015

Bloger: definicja


Może wkładam kij w mrowisko, może nawet zamykam sobie drogi do fajnej, kreatywnej współpracy z potencjalnymi klientami (mam nadzieję, że jednak nie), ale dłużej już nie mogę!
Mój blog to moja szczególna, bliska mi wirtualna przestrzeń, w którą wkładam serce i czas. Blog to też część mojej zawodowej pracy. Tworzę go od ponad 4 lat. Był czas, że posty pisałam prawie co dzień, wszystkie opatrzone zdjęciami, zdjęciami, których zrobiłam w ciągu tych lat tysiące. Nie wszystkie były dobre, nie wszystkie ujrzały światło bloga, wiele z nich trafiło po prostu do kosza. Ale  każde z tych zdjęć to była moja walka o rozwój, doświadczenie wypracowywane godzinami, które można przeliczyć na dni, a te dni na miesiące. 
I nie, absolutnie tego nie żałuję. Mam Was i to Wy w chwilach słabości motywujecie mnie do działania. Jak znikam piszecie maile. Nie raz za uszy dzięki Wam wyciągnięta byłam do góry. Dzięki blogowaniu powstał magazyn Pure Passion, spełniło się moje wielkie marzenie.
Dziś jednak muszę o coś zapytać. Pytanie może bardziej do blogerów właśnie, albo do naszych potencjalnych zleceniodawców, ale i do Was kochani czytelnicy spoza blogosfery, bo macie dystans do sprawy. Pojawia się w mojej głowie z większością propozycji współpracy z blogiem Minty House:
Czy chcielibyście za swoją pracę, za swoją wiedzę i doświadczenie być wynagradzani baterią z filtrem do wody, roletami z plastiku, meblem dla noworodka, choć Wasze najmłodsze dziecko właśnie poszło do szkoły, zabiegiem w Spa, do którego nie cierpicie chodzić, jakkolwiek atrakcyjną rzeczą, której jednak wcale nie potrzebujecie? A tak w ogóle to powinniście skakać z radości, że ktoś chce pokazać swoje produkty we wnętrzu Waszego domu! to przecież zaszczyt dla Was, nieprawdaż? A zdjęcia? Zdjęcia można zwinąć z netu
Czy mam z tego wnioskować, że my blogerzy postrzegani jesteśmy tak, że weźmiemy wszystko bez mrugnięcia okiem? nie ważne co, byleby dużo i markowo? Czy to może tylko mnie się to wciąż przytrafia?
Ja w to nie wchodzę, to nie byłabym ja.
No i jeszcze jedno:
Bloger nie płaci rachunków, nie je, no chyba, że sponsor podeśle rodzynki albo słoik dżemu (byleby marka była odpowiednia), nie płaci za szkolne wyprawki, czeka na paczkę z papiernika, paliwo do aut lejemy jednym kliknięciem myszki, aparat też dostajemy w prezencie, albo raty płaci ktoś inny. 

Ręce i cycki mi dzisiaj opadły!
Musiałam
Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
O! i taki poniedziałek
Życzę Wam lepszego 
---
Ewa

P.S. 
Weekend za to był przecudny, twórczy, kolorowy i na moim ukochanym już Śląsku
Kilka zdjęć na instagramie: mintyhouse
Inne zobaczycie w jesiennym wydaniu Pure Passion, już niedługo



wtorek, 1 września 2015

Grasz w zielone?


Naszło mnie dziś na zieleń. Z resztą zielony chodzi za mną od samiutkiej wiosny. 
Bieliźniarka z IKEA czy metalowy stołek, były tego znaczącym wyrazem ;) KLIK
A dziś...
Wraz z pięknym przedmiotem, który dostaję w ręce, zawsze napływa też nowa energia do zmian.
Zmiany mogą pojawiać się tylko na chwilę, tak dla sprawdzenia czy będzie ok. Zdarza się, że po kilku zaledwie dniach znów powraca stary porządek. Są też takie, które zostają na dłużej, na zawsze nawet. Sama jestem ciekawa jakie będą losy dzisiejszych zielonych poczynań.
A Wy co sądzicie?



Zielony lampion od House Doctor przyjechał do nas z Amazing Decor: KLIK
Całkiem fajny komplecik stworzył ze słojami Ball



Plakaty, które widać ostatnio na zdjęciach (również z kuchni) przyjechały z Danii.
Jeśli ktoś mia źródło podobnych w PL, to niech się podzieli informacją gdzie można je kupić.
Wiele z nas będzie zapewne baaardzo wdzięczna :)



Torbę i plecak w paski znajdziecie tu: KLIK