Przeglądając wielokrotnie ostatni czy tam poprzedni Minty Hous'owy post zauważyłem, ale nie bierz proszę tego Ewuniu "do siebie" że umieszczane na blogu zdjęcia, wykonane Twoim telefonem i nawet przerobione w tak ciepłym chusteczkowym motywie nie oddają w pełni prawdziwego uroku tych ignasiowych poddaszowych czterech kącików. Postanowiłem zatem troszeczkę ten widok urzeczywistnić. Zbierałem się do tego jak widać kilka dni. Heh..., z pewnoością to ja "nabiłem" te kilkaset "wejść" na Minty Hous'a od publikacji ostatniego posta ;), za co zresztą korzystając z okazji, JA właśnie, jako niespełniony wazeliniarz wszystkim naszym czytaczom dziękuję.
Dziś był wyjątkowo słoneczny dzień więc światło wpadające przez okna, że tak powiem: prawie doskonałe. Znalazłem więc Go szybko, wydobyłem z szafy spośród innych szpargałów, przetarłem kurz rękawem, trzymając Go już w dłoniach popatrzyłem troszkę na niego wspominając ile fajnych zdjęć dla nas / nam zrobił i nawet nie przewieszając plecionego paska na szyi pobiegłem schodami na poddasze. Osamotniony ostatnimi czasy, czekający już od początku lata na wymianę obiektywu mój ogromny fotograficzny aparat przez duże "eF" z pewnością ujęcia wykonuje prawdziwsze niż nasze telefony. I jak się też szybko okazało wcale się na mnie nie obraził za ten szafowy areszt. Na marginesie to nie byle jaka penitencjarna stara szafa, tylko poślubny prezent od naszych przyjaciół, a w zasadzie przyjaciół rodziny, który od 13-stu lat czeka na renowację, ale się pewnie nie doczeka, bo dla mnie taki miodowy kolor, zakornikowane nogi czy notatki na wewnętrznych ścianach wykonane ołówkiem przez czyjąś praprababkę to prawdziwe rarytasy. Ale wracając do tematu dyscyplinować się muszę srogo, bo tendencję do wielowątkowych opowieści mam znaczną , psytryknąłem Nim (tym aparatem gdyby ktoś z Was już stracił wątek) szybciutko dosłownie 11 ujęć, bo Iga czekała na mnie na werandzie "w butach", zaaferowana wyjazdem do miasta po urodzinowe końskie prezenty, a Ewa grzmiała zza komina, że zaraz sama z nią do stolycy pojedzie. Dopiero teraz zdołałem więc zrzucić te zdjęcia z karty na kompa i powiem, że ..... dobre, całkiem-całkiem nawet. Się mi właśnie te fotografie podobają bardzo. Zdjęcia "wyszły" jak widać poniżej, a zeszłotygodniowy remont ignasiowego pokoju uważam, że też Ewie "wyszedł" choć dawno upatrzonych mebelków jeszcze w nim brakuje. Ale wszystko Ewuniu w swoim czasie. Aha, z boku powyżej wstawiłem jeszcze jedną chusteczkową fotografię, to tak chyba z sentymentu.
---
Marek
czwartek, 13 października 2011
NEW POST: Ignasiowy BlueWhiteRed Room UPGRADE
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I nareszcie zdjęcia o jakich marzyłam, dziękować
OdpowiedzUsuńZarówno chusteczkowe jak i powyższe zdjęcia są piękne, ale to co na nich, to już inna sprawa! Po pierwsze uwielbiam wieszaczkowe aranżacje, a ta w Inasiowym pokoiku pełna jest delicji:)Nie wspomnę o automobilu!
OdpowiedzUsuńKoniecznie pokażcie tą szafę. Ja mam stół po pradziadku z testamentem pisanym ołówkiem w szufladzie;)
Pozdrawiam ciepło!
Taakie zdjęcia to luubię :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOłówkiem w tej szafie to napisane jest m.in. że na półce być powinny 3 tuziny do nosa chusteczek, a każdy tuzin innego rodzaju ;)
OdpowiedzUsuńNie mogłem powstrzymać tego na biegunach konika - kołysze się po całym stoliku, a i maileg'owy karton mleka jest niesamowity. Mógłbym spędzać więcej czas z aparatem w ignasiowym pokoiku, ale mi nie pozwalają ;)
OdpowiedzUsuń