To nie był typowy urlop, do Szkocji pojechaliśmy z misją ;)
Głównym celem był start naszego przyjaciela Artura w ekstremalnym triatlonie o nazwie Celtman. Więcej na temat tego nieprzeciętnego wydarzenia możecie poczytać tu: KLIK Na zdjęciu w tle jest nasz dzielny wojownik. Fotka została zrobiona przed wejściem do fiordu, w którym temperatura wody wynosiła 10 stopni. Dystans do przepłynięcia to 3100 m ( skrócono z 3800 ze względu na niską temperaturę wody ) Dla mnie to zupełny kosmos!
Po pływaniu rower: 202 km po szkockich górach i dolinach, potem już tylko maraton do przebiegnięcia ;) w tym wspinaczka na górę porównywalną do naszego Kasprowego.
Artur skończył na fantastycznym 12 miejscu, a w swojej kategorii wiekowej był piąty! Maszyna nie człowiek, Iron Man w końcu
Duma, duma i jeszcze raz duma!
Impreza świetna, z niesamowitym klimatem, kameralna i bez zadęcia, wzruszająca, pozytywna, super!
Dla wszystkich zawodników- ogromny szacunek i podziw, dla kobitek w szczególności, tych małych, drobnych, na pozór kruchych, a w sercach wojowniczek.
Marek, mój dzielny mąż był oficjalnym supportem, wymaganym na tego typu imprezach. Część dystansu biegł z Arturem ( wcześniej wspomniana góra i jeszcze trochę do mety, w sumie 24 km) Ja z kolei byłam supportem supportu ;) moja obecność to spore ułatwienie logistyczne, no i podobno moja zupa pomidorowa była też ważnym elementem odżywiania zawodnika na trasie ;)
Tak wielu niesamowitych emocji dawno nie przeżyłam. Ciężko mi pisać o wzruszeniach, które towarzyszyły mi od wyjścia pierwszego zawodnika z wody, aż do momentu przekroczenia mety przez Artura z Markiem wespół. Duma podwójna :) Do tej pory na samo wspomnienie mam gęsią skórkę. To bardzo ważne wydarzenie dla Marka, który już jakiś czas temu wpadł jak śliwka w kompot w tematy tri, a dzieli się tym tu: KLIK
Nie dałam rady przebić się z aparatem przez media ;)
:)
Sporą część siedmiodniowego wyjazdu zajęła nam podróż. Do Szkocji pojechaliśmy samochodem, z namiotem na dachu i drugim malutkim naziemnym ;)
Podróż szkockimi drogami sprawiła, że mam teraz w głowie same zielone widoki, zieleń aż w oczy kłuje, niesamowite szkockie góry, maleńkie urokliwe wioski, albo samotne białe domki na zboczach. Z kolei na wybrzeżu Morza Północnego zielone klify, zamki na nich, maleńkie przystanie, mewy fruwające nad głowami ( o i tu należało zachować czujność ;) patrząc na niektóre okna, samochody i chodniki )
Klimatyczne miasteczka z kamiennymi domami i przepięknymi ogródkami.
Ogródki!
Fantastyczne, inspirujące, pełne kwiatów, tych kochanych przeze mnie najbardziej: lawenda, ostróżki, floksy, łubiny, rumianki... i róże! Fantastyczne różane ogrody, róże pnące się po ścianach, drewnianych gankach, metalowych furtkach.
Cudowne!
W Edynburgu odwiedziłam sklep Cath Kidson
No przecież nie byłabym sobą ;)
Poległam przy tekstyliach wszelkich, nie mogłam wyjść z pustymi rękami ;)
Teraz paraduję ze świetną bawełnianą, dwustronną torbą w róże :D w sam raz na lato
Z podróży za granicę zawsze wracam z magazynami wnętrzarskimi. Tym razem przywiozłam 10 różnych tytułów. Co wieczór się nimi delektuję
Czemu u nas jest tak mało pięknych magazynów się pytam?
Powyższe zdjęcie z miejsca, które mnie zauroczyło. Chyba przez swoją prostotę, no i przemiłą właścicielkę. Wszystko na metrażu mniejszym od mojej kuchni
Wypiliśmy tam pyszną kawę i zjedliśmy nieziemsko smaczne ciasto orzechowe :P
A ja się nawet trochę rozmarzyłam, Marek to złapał :)
A tu złapał nas Artur, pod destylarnią niesamowitej szkockiej whisky: KLIK
Raj dla zmysłów, nawet jak człowiek nie do końca jest w formie po intensywnym wieczorze ;) ale w końcu było co świętować
Wyjazd soczysty, inspirujący, dużo śmiechu z chłopakami miałam, akumulatory naładowane :)
Teraz powoli wracam do pracy i tej zawodowej, i zdjęciowej i kuchennej
Przetwarzam lato i zamykam w słoiki.
Niebawem podzielę się z Wami sprawdzonymi przepisami
Maluję meble: dwa krzesła, jedno, żółte już skończone, drugie będzie w kolorze minty, podobnie jak witrynka od starego kredensu, która, mam nadzieję, niebawem zawiśnie nad kuchennym stołem.
W planach jest rewolucja na tarasie, znowu, jak co roku ;)
Może tym razem skuteczna
No to kochani, dziękuję, że wpadliście :)
Dobrej nocki życzę
---
Ewa
Ewo piękne zdjęcia! To musiała być niesamowita wyprawa! Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńCudne, piękne zdjęcia! Piękna wyprawa! Chłopakom też trochę wyczynów zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńUrocze zdjęcia i bardzo miło spędzony urlop:) Gratuluję
OdpowiedzUsuńOne of your most beautiful posts. Loved every bit of it!!!
OdpowiedzUsuńwypad widać udany:-) a krzesełko miodzio
OdpowiedzUsuńCudowne widoki, ależ Ci zazdroszczę tych chwil Ewo! A do tych magazynów to bym z chęcią zajrzała :))) Buźka!
OdpowiedzUsuńPo prostu niesamowite. I nie mówię to tylko o zdjęciach, które jak zawsze są przecudowne, ale o bohaterach tego postu. Wielki szacunek i podziw.Ania J
OdpowiedzUsuńHej, krzesło wyszło pięknie, maluję podobne krzesła, ale tak dobrze mi nie idzie, powiedz czym i jak malujesz?
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Marta
dziękuję raz jeszcze za wspaniałe suportowanie suportu i całą organizację wyprawy:) fotki są takie prawdziwe, jakbym znowu był w Szkocji... pozdrowerek Artur
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego wpisu, bo Wielką Brytanię uwielbiam i oczywiście się nie rozczarowałam - piękne zdjęcia i cudowna wyprawa! A ta ekipa w zimnej wodzie...brr. Pozdrawiam:) Agnieszka
OdpowiedzUsuńŚwietna wyprawa, fantastyczne zdjęcia! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzkocję kocham i nie straszny jest mi poziomo padający deszcz przez większą część roku :) Tak się składa,że mój brat od lat mieszka w Edynburgu,więc staram się go odwiedzać dośc często. Kolejna wyprawa dopiero za rok... Pozdrawiam i przesyłam zapach polnych poziomek
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim OGROMNE GRATULACJE DLA ARTURA!!!!! za odwagę, determinację i oczywiście 12 (5) miejsce!!! Brawo:)
OdpowiedzUsuńa Szkocja na Twoich zdjęcia przepiękna! ale gdzie zdjęcie torby od CK??;)
pozdrawiam
gratuluje twojemu przyjacielowi. Podziwiam takich ludzi. to ogromna praca żeby dotrzec do takeigo punktu :) Co do wizyty w Catch.. to ja ci sie nie dziwie :) tez bym nie odpusciła . Krzesło zółte swietnie pasuje do twoich pasteli. Generalnie za zołtym nei przepadam.. ale w łasnie takim pastelowym wydaniu go "kupuję" :)
OdpowiedzUsuńEwa Ty nawet z potu wyciągniesz piękno - cudne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńBajka...a farba, którą malowalas krzesło to taka kredowa?
OdpowiedzUsuńPięknie! Moje klimaty! :)
OdpowiedzUsuńEwciu, piękne relacja z niesamowitej przygody. Jestem pod wrażeniem takiego wyczynu! Cudowne zdjęcia pięknego miejsca na ziemi, ale najbardziej urocze jest zdjęcie Twoje z Mężem...
OdpowiedzUsuńKochana zdradź proszę czym malowałaś to cudne krzesło? Wygląda bajecznie! Przede mną również "krzesłowe" wyzwanie więc proszę o poradę.
Powodzenia w domowo kuchennych wyczynach:) Uściski - Kasia
Wspaniała przygoda i niesamowite przedsięwzięcie sportowe :)
OdpowiedzUsuńSzkocja jest piękna!