Korzystając z pięknej pogody i tego, że rodzina na chwilę była w komplecie ( nasze dzieci są w ciągłych rozjazdach) wybraliśmy się na wycieczkę rowerową, a dla poprawienia motywacji do pedałowania zabraliśmy ze sobą trochę dobrego jedzenia, bo w planach był piknik nad rzeką, na kocyku, boso, wśród polnych kwiatków, śpiewu ptaków i.... jak się okazało gigantycznego stada nadrzecznych komarów. Las wygląda, pachnie i dźwięczy fantastycznie, wyjątek stanowi jedynie ten uporczywy bzzzzzyyyyk.
Do piknikowej torby zabraliśmy wodę z gałązką mięty, bagietkę, ostrą pastę z anchois i suszonych pomidorów, frankfurterki, sałatę z pomidorami i papryką no i truskawkowy deser z imbirową posypką. Proste jedzenie, przygotowane w 10 minut sprawdziło się znakomicie. Niestety kalorie zgubione podczas jazdy nadrobiliśmy z nadwyżką :(
Dzisiaj rano Ignacy ledwie otworzył snem sklejone oczy, usłyszałam chrypiące: " fajnie było na piknik, wszyscy jechali... razem... mama, tata, Iga, Nanek i Sisi" I to jest najlepsza recenzja wczorajszego wieczoru :) No i cóż z tego, że szykowanie rowerów trwało 6 godzin, a wycieczka zaledwie dwie ;) ?
Pozdrawiam późną porą
---
Ewa
I Misie-Patysie w rzece pływały...
Piękne fotografie.
OdpowiedzUsuńJak miło :)
OdpowiedzUsuńTakich dni życzę Wam więcej;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy :) Sami sobie też tego życzymy :) Pozdrawiamy
Usuńmiło i rodzinnie, i smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPiekne zdjęcia. Widać że panuje u was rodzinna atmosfera ;)
OdpowiedzUsuńale fajne foteczki :-)
OdpowiedzUsuńSwietna z Was rodzinka! Dlatego tak lubie do Was zagladac Ewuniu:-) cieplo i serducho widac w kazdym slowie, szegole, fotce:-) Pozdrawiam Was!
OdpowiedzUsuń