Posiłki w minty kuchni muszą być przygotowywane ekspresowo. Zgranie podania posiłku z całym logistycznym mętlikiem, który dobrze znany jest rodzinom typu 2+3 ;) graniczy czasem z cudem. A oczywiście chciałoby się zawsze serwować posiłek zdrowy, pełnowartościowy, pełen aromatu i smakowicie wyglądający. Rzadko trzymam się przepisów, no chyba, że piekę ciasto- tu można się zdziwić efektem własnego eksperymentowania. Dzisiaj zaserwuję grillowaną pierś z kurczaka w zalewie ziołowo-miodowej. Zalewę przygotowuję w moździerzu i potrzebuję:
2-3 ząbki czosnku
garść posiekanego świeżego tymianku
garść posiekanej świeżej mięty
3 łyżki dobrego miodu
sok wyciśnięty z połówki cytryny
sól morską gruboziarnistą
świeżo mielony czarny pieprz
5-6 łyżek dobrej oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia
ewentualnie kawałek posiekanej drobno papryczki chilli
Zioła, posiekany lub wyciśnięty czosnek i sól morską rozgniatam dokładnie w moździerzu tak, by uwolnić wszystkie aromaty. Dodaję miód, sok z cytryny, oliwę, pieprz i odrobinę chilli. Mieszam wszystko dokładnie i zalewam mięso. Tak zostawiam do czasu, gdy rodzina będzie w komplecie. Potem grilluję ekspresem na suchej prążkowanej patelni. Znika tak szybko, jak zostało przygotowane, a w całym domu unosi się przyjemny zapach czosnku i tymianku. Do marynaty można użyć innych ziół, świetna jest szałwia, doskonała też bazylia, a do tajskich klimatów nasiona i listki kolendry. Grillowaną pierś podaję na świeżych liściach ruccoli z plasterkiem mozzarelli na wierzchu, najczęściej z pieczonymi w mundurkach ziemniaczkami, do których nasz Franciszek serwuje doskonały sos czosnkowo-jogurtowy.
Miłego dnia Wam życzę
---
Ewa
wtorek, 28 lutego 2012
Miętus W Kuchni
poniedziałek, 27 lutego 2012
Garść Inspiracji- Dziecięca Sypiania
Magiczne, kolorowe, bajeczne. Nie mogę się napatrzeć i Wam życzę miłych wrażeń.
Pozdrawiam
---
Ewa
Boska toaletka, zazdroszczę właścicielce ;)
Fotografie znalezione na house to home
piątek, 24 lutego 2012
Syllogomania Part Two
Jakiś czas temu Marek rozpoczął cykl o zbieraniu różnych wiekowych przedmiotów, o manii jaka nas czasem ogarnia i owocuje niezwykłym żniwem. Teraz ja zaprezentuję inne nasze skarby, choć język nie tak giętki, jak u prekursora. Przez lata naszego wspólnego życia trochę
się tego nazbierało: ja kolekcjonowałam swego czasu dzwonki. Z pierwszym w kolekcji wiąże się pewna rodzinna historia, ale o tym kiedy indziej. Marek z kolei był zbieraczem kluczy. Jednak najbardziej zjawiskową kolekcję stanowią stare datowniki, wyszukiwane przez niego na targach staroci i na internetowych aukcjach i bynajmniej nie wielkość, a jakość stanowi o jej niezwykłości. W kolekcji znalazł też miejsce mały, niepozorny stempelek, do którego to ja mam wyjątkowy sentyment. Jest to drewniana pieczątka z adresem naszego domu i nazwiskiem mojego dziadka Konstantego, właściciela wymienionej nieruchomości.
Całkiem niedawno i całkiem niespodziewanie obdarzeni zostaliśmy starymi wieszakami na ubrania, wyszperanymi przez Mamę Marka w stareńkim domu przyjaciół rodziny, z którego pochodzi też nasza miodowa szafa już tu na blogu prezentowana, ta z ołówkowymi zapiskami na wewnętrznej stronie drzwi. Wieszaki czekają na odpowiednią dla nich oprawę, lnianą białą sukienkę albo wiosenny zwiewny szal w pastelowych kolorach, choć i bez tego zrobiły na nas wrażenie. Jeden z nich spodobał mi się szczególnie.
Pozdrawiam wieczorową porą
---
Ewa
poniedziałek, 20 lutego 2012
Sercowa Sprawa
Lubię ten prost motyw. W naszym domu pełno ich wszędzie: na ścianie, na drzwiach, na stole. Są druciane, cynkowane, tkaninowe, te szyte przeze mnie i te przywiezione z jednego z magicznych sklepików południowego wybrzeża Szwecji. Nie znikają nawet po Walentynkach. Wszystkie mają jakąś historię.
Miłego dnia dla Was. Słońce za oknem, więc będzie miło :)
---
Ewa
Poniższe zdjęcie znalazłam na blogu min lilla veranda. Urzekła mnie drewniana szpulka z błękitną nitką.
piątek, 17 lutego 2012
Ceramiczne Deseczki
Są bardzo praktyczne, zwłaszcza do krojenia produktów o intensywnym zapachu, czy smaku ( śledź albo papryka chilli), ale dla mnie najważniejszy jest ich walor dekoracyjny, subtelna, prosta forma pasuje do każdej kuchni. Świetnie wyglądają w duecie, lub większym team'ie. Zajmują o wiele mniej miejsca niż te tradycyjne- drewniane. Co sądzicie?
Pozdrawiam
---
Ewa
Fotografie znalezione na Froken i knopp
johanna-vintage oraz green wellies i to zdjęcie już nie po raz pierwszy pasuje mi do posta ;)
Deseczki do kupienia tutaj
środa, 15 lutego 2012
poniedziałek, 13 lutego 2012
Stolik
Niewielkie dziecięce atelier, miejsce pełne życia, mówiące coś o swoim małym właścicielu. Najczęściej ustawione pod ścianą, na której można zawiesić podręczną półeczkę, ramkę ze zdjęciem, tablicę na rysunki i notatki, czy kolorowe pojemniki z kredkami. Oczywiście niezbędna jest lampka i wygodne krzesełko. Tu powstają bardzo ważne rzeczy. Czasem uda się je pozbierać, schować z innymi, które nadgryzł już nieco ząb czasu i przewiązać atłasową tasiemką.
Twórczego tygodnia Wam życzę
---
Ewa
Fotografie znalezione na Jordgubbar med mjolk , Min lilla veranda oraz Skona Hem
piątek, 10 lutego 2012
Cebulki
Każdego roku wiosną wprawiają mnie w zadziwienie. Nigdy nie pamiętam jakiego rodzaju, w jakim kolorze i gdzie dokładnie zasadziłam je późną jesienią. Część z nich niestety nie przetrwa zimy, głównie za sprawą naszych psów z zacięciem do rycia w miejscach najmniej odpowiednich. Co rusz widzę jak moje ogrodnicze zdobycze turlają się przed psim nosem po nawierzchni tarasu. Sadzę je zazwyczaj gromadą, tak wyglądają najładniej. Cebulki we wnętrzu dają namiastkę wiosny, świeża, soczysta zieleń i pachnący kwiatek, gdy na dworze mróz, tylko resztki śniegu gdzieniegdzie spod którego smętnie sterczą suche pozostałości letniego gąszczu.
Zielonego weekendu. Pozdrawiam
---
Ewa
czwartek, 9 lutego 2012
IL Wiosnę Czyni
Wiosna w kuchni Minty House rozpycha się łokciami, a raczej kolorami. Choć temperatura na zewnątrz nie pozwala zapomnieć o zimie, to dzięki pastelom od IL można przywołać cieplejsze obrazki. No i siedzimy sobie na tarasie, przy stole okrytym kwiecistym obrusem, zajadamy ciasto z truskawkami, a w żółciutkim dzbanku miętą pachnie lemoniada. Od wczoraj intensywnie myślę o ogrodzie, czy tulipany zakwitną i czy lawenda przetrwała mrozy. Znów nie osłoniłam przed chłodem hortensji i przez całe lato oglądać będę tylko jej liście :( Jest jeszcze tyle do zrobienia. Wiosno, przybywaj!
Trzymajcie się ciepło :)
---
Ewa