poniedziałek, 30 lipca 2012

Albania- ostatnia tajemnica Europy

... i może lepiej dla Niej, aby tak pozostało. Wróciliśmy. Tysiące myśli kołacze się po naszych głowach na samo wspomnienie tego niesamowitego kraju. Przejechaliśmy Albanię wzdłuż i wszerz, odwiedzając zakątki, o których trafiają tylko nieliczni, gdzieś wysoko w górach, gdzie prowadzą kręte szutrowe serpentyny, przy których na skałach rośnie dziki tymianek w parze z rozmarynem, gdzie pierwszy raz w życiu poczułam niesamowity zapach figowego drzewa, gdzie życie ma zupełnie inny rytm i smak... mniam...  Mieliśmy szczęście spotkać wspaniałych ludzi, którzy swą bezinteresowną gościnnością sprawili, że Albania będzie już na zawsze dla nas miejscem wyjątkowym, do którego na pewno wrócimy. Jest to kraj wielkich kontrastów- wysoko w górach czas jakby się zatrzymał kilkadziesiąt lat temu. Z kolei miasteczka na wybrzeżu Adriatyku i Morza Jońskiego prężnie przeistaczają się w kurorty. Tam budują się wysokie apartamentowce, ulice obstawione są  straganami z plastikowym kiczem, tu kurczaki pieczone, tu kukurydza z rusztu, restauracja co krok, a na plażach setki kolorowych parasoli. Jadąc na południe, w stronę Grecji można znaleźć kameralne zakątki, z oliwnymi gajami i prawie pustą plażą i tam właśnie zatrzymaliśmy się na dłużej. 
Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć i może już jutro uda się pokazać więcej, ale
dziś mam dla Was tylko jedno, bardzo dla nas cenne, choć nie doskonałe technicznie. Zrobione pod jednym z wiaduktów, prze drodze do Durres. Brakowało tam kawałka nawierzchni i trzeba było zwolnić... zwolniliśmy więc i zatrzymaliśmy w kadrze wiatr.


Dzień dobry wszystkim :) Bardzo się stęskniłam. 
---
Ewa

poniedziałek, 9 lipca 2012

Przygoda, przygoda ..., bo kazdej chwili szkoda ;)

Hej, hej
Przekładany kilka razy wyjazd wreszcie ma szanse dojść do skutku. Samochód już prawie spakowany, po domu jeszcze to tu to tam pałętają się jakieś rzeczy, które trudno było przyporządkować do jakiejkolwiek pakowanej kategorii. Marek od miesięcy przygotowywał się do tej drogi, opracowywał trasy, wyszukiwał miejsca, których po prostu nie można ominąć jadąc na południe. W tym roku kierunek Bałkany, ale jednak nie Chorwacja tylko mało turystycznie odkryta Macedonia, Czarnogóra i Albania, trochę dzika i zapomniana przez świat. Lubimy miejsca bez tłumu, bez deptaków z masą plastikowych straganów i dźwiękami gier zręcznościowych, bez rozpychania się łokciami na plaży, aby gdzieś ulokować kocyk. Wyjazd dość ekstremalny, bo ruszamy całą piątką po szutrowych drogach, przez góry, z namiotem na dachu i mam nadzieję, wszystkim, co potrzebne do biwakowego życia przez trzy tygodnie. Mamy do pokonania około 6000 km, więc trzymajcie kciuki, co by nas omijały wszelkie burze i awarie mechaniczne ;) Nasze bałkańskie zmagania będzie można śledzić na Twitterze MInty House Twitter. Z lewej strony pojawiła się już ptaszkowa ikonka, która zaprowadzi Was do naszej fotograficznej relacji z wyjazdu. A po powrocie na pewno na blogu pojawi się cały cykl opowieści we wszystkich odcieniach koloru minty.
Życzymy Wam pięknego lata, pięknie spędzonego czasu i dłuuugich urlopów. Mój osobisty plan- opalić się na czekoladę :)
Pa
---
Ewa
P.S. Tymczasem odsyłam Was TU  Blog Jakuba Śliwy - fajne zdjęcia

środa, 4 lipca 2012

Kadry z poddasza

 Zawsze kiedy szykuje się nam rodzinny wyjazd, ja wpadam w wir remanentów i grubszych porządków. Nie lubię zostawiać domu w nieładzie, choć przecież wiem, że życie tu będzie się toczyło i bez nas, bo zostawiamy całą ferajnę zwierzaków ( 3 psy, 3 koty i 2 rybki)  pod opieką Rodziców. Jednak przedwyjazdowe sprzątanie mam wdrukowane na tyle silnie, że pewnie bez tego urlop byłby mniej udany ;) 
Pozdrawiam i pędzę na górę
---
Ewa