sobota, 31 stycznia 2015

Wiosenna nowalijka, kubek w groszki i kolor żółty


Za każdym razem, gdy przekraczam progi Biedronki botwina w doniczkach kusi mnie swoimi listkami, delikatnymi, lekko powyginanymi łodyżkami w kolorze fuksji. Od zawsze kojarzy mi się z moją Babcią, pewnie dlatego ciężko się powstrzymać przed kupnem.
 Babcia B. przerabiała ją całe lato, gotowała, zamykała w słoiki. Potem przez resztę roku mogliśmy ją zajadać, koniecznie z głębokich talerzy z zacumowanymi przy brzegu gotowanymi, ubitymi ziemniakami.
To jeden z najlepiej przeze mnie wspominanych smaków dzieciństwa
O tej porze grzechem byłoby pewnie przetwarzać taką młodą, wiotką botwinę. Dodaję ją do sałat, albo kładę na kanapki zamiast sałaty, ma też swoje dekoracyjne funkcje w naszej kuchni, chociaż na jeden czy dwa dni wstawiam ją do kubka, emaliowanego garnka, czy puszki po herbacie
Dzisiejsza trafiła do Green Gate'owej ceramiki, pięknej i w różowe groszki w dodatku. Wygląda nieźle prawda?
No mnie się podoba ten zestaw bardzo :)
Delikatny wzór ceramiki i delikatne listki botwinki
Wiem, jestem trochę dziwna, tak roztkliwiać się nad listkami...
Odrobina wiosny z Green Gate przyjechała do mnie aż z Niemiec.
Przemiła Trudi przysłała mi prześliczną, pastelową paczuszkę :)
Były w niej też nowe, niedostępne jeszcze na polskim rynku, herbaty Tafelgut, w wiosennych, kwiecistych kieckach, ale zdjęcia z nimi w roli głównej pokażę kiedy indziej. 






Sklep Trudi tu: KLIK
To taka moja bratnia sklepikowa dusza ;)


Kiedy zeszłego lata malowałam to krzesło, jeszcze nie wiedziałam, że kolor żółty będzie tej wiosny must have niejednej/ niejednego z nas, a jednak :)
Jest świetny, bo bardzo uniwersalny- łączy się z różnymi kolorami znakomicie.
Ja wciąż próbuję nowych połączeń, spróbujcie koniecznie, nawet jeśli nie do końca jesteście przekonani
Może zacznijcie od czegoś małego? Hmm?

Dziś mam też do Was wielką prośbę:
Magazyn Pure Passion na wiosnę już się tworzy. Będzie ze mną współpracować kilka nowych, cudownych osób. Będą też Ci już Wam dobrze znani. Mam nadzieję, że powieje wiosną na całego :)
Chcę Was jednak zapytać co chcielibyście w magazynie zobaczyć, przeczytać?
Teraz wiosenne puzzle są już dopasowane, ale kolejny numer opublikujemy w czerwcu i mielibyśmy czas by spełnić Wasze oczekiwania.
Zachęcam też do współpracy sklepy i twórców :)
Będzie nam miło Was gościć na naszych stronach
Za Wasze wskazówki z góry dziękuję :)

Miłego sobotniego wieczoru i caalutkiej niedzieli!
Pozdrawiam ciepło
---
Ewa


wtorek, 27 stycznia 2015

niedziela, 25 stycznia 2015

Zimowo- wiosenna metamorfoza

Nasza minty chata przeszła rewolucję. 
Rewolucję pięciodniową!
 Długo planowany, wręcz wymarzony biały salon, wreszcie stał się faktem. Nie spodziewałam się, że aż tyle powietrza do niego wpadnie wraz ze świeżym kolorem i załatanymi dziurami w ścianach.
Zmienił się też i układ i skład mebli. Bezpowrotnie pożegnałam brązową skórzaną kanapę i fotel ( czekają w przechowalni na nowe miejsce ). Zniknęła też nasza stara szafa i maglownica. Trafiły do sypialni, gdzie uporządkowały kąty i niewątpliwie nadały większej przytulności. Uwielbiam ich miodowy kolor właśnie za ciepło jakie wprowadza do wnętrza.
Na parterze króluje zatem biel i ... kolor zielony 
Cudowny odcień lekko zgaszonej zieleni jako zapowiedź skradającej się wiosny :)
Od piątku do dziś wbiłam w ściany tylko 3 gwoździe, tak mi szkoda tych idealnych ścian, że zastanawiam się nad każdym ruchem młotka. I chyba dobrze mi teraz w tych nieco ogołoconym, prawie ascetycznym wnętrzu. 
Zmiany zaszły także do kuchni, trochę ja musiałam okiełznać z wzorów i kolorów. Kwiecisty Green Gate i Cath Kidston trafiły na razie na mniej widoczne miejsce, a na mojej kochanej półce znów pojawiły się turkusy, mięty i trochę fioletu. Z potrzeby prostoty zdjęłam z okien zasłonki, a karnisze trafiły do kąta w kotłowni.
W ciągu 5 dni, podczas nieobecności Marka, nasz dom zmienił się prawie nie do poznania. 
Moją największą po remontową miłością jest bez wątpienia ceglana ściana pomalowana na biało.
Cudowne tło by wyeksponować stareńką szafkę, moją ukochaną maszynę do pisania, będzie też świetna jako tło do zdjęć. To był strzał w 10!
Takie ściany pamiętam z duńskich domków, w których mieliśmy okazję mieszkać i zawsze, bez wyjątku, do nich wzdychałam.
W ręce Piotra Złotej Rączki wpadły także nasze drzwi do wiatrołapu. Drzwi, które przeszły nie jedno. Ratowała je tylko kraciasta zasłonka. Od strony wiatrołapu zryte przez nasze psy do żywego drewna, powodowały u mnie nerwowy skurcz, za każdym razem gdy wchodziłam do domu.
Te same drzwi zostały przerobione na drzwi od stodoły ;) 
Obite deskami, pobielone, czekają jeszcze na prostą czarną klamkę i kawałek zabezpieczającej pleksi od strony wiatrołapu.



Natka <3




Już jakiś czas temu zmieniliśmy ikeowskie kinkiety na te cudowne od Zorki Design.
Przeszły tylko małą zmianę kolorystyczną, bo choć piękna i mocno energetyczna czerwień bardzo mi się podobała, to okazała się zbyt mocna do nowego wnętrza.
Niebieskie lampy także zniknęły. Na ich miejsce trafią nowe, lniane, szyte przez moją serdeczną koleżankę Anię <3
Na pewno je Wam pokażę jak tylko zawisną



Stołek od Madam Stoltz upolowałam na wyprzedaży tutaj: KLIK
Świetnie gra z moimi krzesłami, o tymi: KLIK no i jest zielony


Jakiś pomysł na zasłonki do kredensu?
Wszystkie mile widziane :)


Kubki z napisem, te z czarnym rantem, możecie znaleźć w H&M Home. Stamtąd też jest turkusowa skrzyneczka z oliwą i młynkiem do pieprzu. Sam byczo ogromny młynek to imieninowy prezent, szukajcie go w DUKA




I jedno z moich meblowych marzeń spełnione! 7 prawie lat na niego czekałam z przekonaniem, że to idealne dla nas rozwiązanie. Wcześniej wygrały praktyczne przy małym dziecku kanapy z eko skóry, potem bardzo wygodna i ładna w kształcie, ale jednak skórzana kanapa, którą ciężko było w cokolwiek oblec, by kolor ukryć- wszystko z niej zjeżdżało, a mnie się marzyło lekkie, można by rzec, PURE, wnętrze
Wreszcie jest. Idealna, rodzinna, miękka i jasna! sofa narożna
Jak Wam się podoba ta zmiana?
Mnie się nawet nie chce wychodzić z domu. Siedzę w fotelu i patrzę :D



Ile kotów jest na zdjęciu? ;)


A to nasze nowe stare drzwi. Póki co jeszcze bez klamki, ale jutro już będzie.
Nad drzwiami emaliowana lampa przywieziona z Lizbony. Uwielbiam ją za prostotę i kolor zielony!, którego niestety tutaj nie widać 


Dla przypomnienia jak było wcześniej: KLIK
A tak było prawie rok temu, Minty House w cudownym obiektywie Anety Tryczyńskiej dla Werandy Country: KLIK


Foto: Aneta Tryczyńska, stylizacja Ania Chmielewska i Minty House

Wspaniałej niedzieli Kochani :) 
I dobrego, twórczego tygodnia!
---
Ewa


czwartek, 15 stycznia 2015

Powroty


Lubię wracać. Nawet jeśli czeka na mnie dużo pracy, mały domowy chaos i góra prania 
Powrót do rzeczywistości nieco chłodniejszej i bardziej ponurej niż ta lizbońska, umiliły czekające na mnie przesyłki, kilka fajnych gadżetów do domu.
Hmm... to była nie lada przyjemność otworzyć sobie tak wszystko hurtem ;)
Przyszła też książka, szczególna dla mnie choć nie jestem autorką ;) ale na okładce jest zdjęcie, które powstało w Minty House, zrobione moją ręką.
Fajnie, bardzo miło
Ale i tak najcudowniej wraca się do dzieci :) 
A Lizbona...
Wyjazd udał się w 100%
Tylko już w domu okazało się niestety, że moja walizka nie doleciała z tą samą zawartością, z którą nadaliśmy ją na lotnisku. Ze środka zniknęła mała kosmetyczka z ulubionym pudrem, tuszem, perfumami, ukochanymi pędzlami do makijażu. Każda kobieta wie co musiałam poczuć.
Nie odczułabym takiej straty, gdyby zniknęło cokolwiek innego, ale nie mój ukochany pędzel! 
To był cios poniżej pasa! 
Mamy nauczkę na przyszłość: walizka musi być zamknięta na kłódkę!
I to był jedyny zgrzyt w naszej podróży, no może jeszcze przytkane w trakcie lądowania ucho (trzyma do tej pory ). Poza tym wszystko było the best: przytulne mini mieszkanko na Alfamie, pogoda, jedzenie, miejsca, ludzie...
Wszystko opiszę w wiosennym Pure Passion, mamy z Markiem listę naszych Top Places nie do końca pokrywającą się z przewodnikiem. My już tak mamy, że nie zwiedzamy tylko doświadczamy.
Wielki plus lizbońskiej eskapady to niewątpliwie MY, ja i Marek.
 5 dni w Lizbonie i dwudziestoletni związek został odświeżony, muśnięty Słońcem, może trochę odkryty na nowo...
Dziś tylko kilka zdjęć, trochę złapanych migawką klimatów...
Na pierwszej fotce jedna z pamiątek z podróży: kryształowa gałka kupiona na Targu Złodziei. Nie wiem gdzie ją wkręcę, ale musiałam, musiałam ją mieć
Teraz wystarczy dokupić resztę, czyli mebel pasujący do gałki ;)



Cały czas mam przed oczami wyślizgany kamienny bruk biegnący to w dół, to w górę, żółty tramwaj, wielki statek w porcie, maleńkie drzwiczki, kolorowe fasady kamienic i pranie! Tak, wszechobecne wiszące pranie we wszystkich kolorach tęczy: rano jasne, w południe czerwone, wieczorem pastelowe
Szkoda tylko, że już nie mogę poczuć jego świeżego zapachu

Miłego popołudnia
---
Ewa

P.S. Dziękuję za Wasze komentarze pod poprzednim postem. Wszystkie przeczytane i skwitowane wielkim uśmiechem :D
Dzięki!

















Do następnego razu! Będzie więcej :)
Pa


czwartek, 8 stycznia 2015

W biegu

Dobry wieczór :)
To ja :) 
Zjawiam się tu z niemałymi wyrzutami sumienia. Długo, oj długo mnie tu nie było.
Nie było bąbelków, fajerwerków, noworocznych życzeń
Brakuje mi czasu na różne rzeczy, muszę nad tym popracować. Wydłużone ferie dla dzieciaków są frajdą, niestety mnie kompletnie dezorganizują. Czuję się jak na wakacjach, a przecież ja pracuję w domu i nie mam 100 dni urlopu! Dzieciaki, zwłaszcza ten najmłodszy, zupełnie tego nie rozumieją. Komputer oblężony, a jak już uda się wywalczyć dostęp, to z drugiego pokoju słychać za chwilę: Maaamoooo... :) Znacie to? Pewnie tak
Rok zaczął się nam bardzo fajnie. Byliśmy u naszych przyjaciół w Gęsim Zakręcie, gdzie śniegiem sypnęło i było naprawdę pięknie. Rodzina wyszalała się na stokach, Ignacy pierwszy raz na nartach, powolutku, w swoim rytmie, wraz z cierpliwym na medal instruktorem Mario, spędził na deskach swoje pierwsze godzinki. I jest sukces- spodobało się :) uff
Matka także po 7 latach przerwy wbiła się w narciarskie obuwie i wraz z nartami przy nim przecięła kilka razy oślą łączkę, a jakże, nawet bez zwałki i wcale nie pługiem ;) 
Po przyjeździe kilkadziesiąt godzin obtęskniania z kotami, psami, domem i znów ruszamy w drogę. Tym razem we dwoje. Dawno tak nie było więc się cieszę podwójnie. Aparat naszykowany, ale walizka jeszcze w proszku. Mam nadzieję, że przywiozę trochę wiosny do nowego numeru magazynu Pure Passion.
Czytałam na kilku blogach o Waszych noworocznych postanowieniach, listach marzeń do spełnienia, planach do realizacji. Też mam swoją listę, choć jej jeszcze nie miałam czasu spisać. A to chyba pomaga.
Ten rok zapowiada się u nas rewolucyjnie. Wraz z moją przyjaciółką Edytą tworzymy w naszym mieście miejsce, które do niedawna jeszcze, tliło się jedynie w naszych marzeniach. Stara kamienica z czerwonej, żyrardowskiej cegły, skrzynkowe okna na przestrzał, szerokie parapety w sam raz by na nich przysiąść, wysokie stare drzwi z ciężką mosiężną klamką i kluczem długaśnym na 15 cm. Ten klucz otworzył przed nami wizję zupełnie innego życia, życia wśród ludzi, dla ludzi, w klimatycznym wnętrzu dopieszczonym po naszemu, z aromatem dobrej kawy unoszącym się w powietrzu. 
Wpadniecie? Dam znać jak ruszymy :)
Dużo pracy przed nami, mnóstwo formalności, może przeszkód do pokonania trochę, a może pójdzie gładko? My widzimy już efekt końcowy i to nas trzyma w pionie. 
Chciałabym w tym roku też działać prężniej blogowo, chcę rozwijać magazyn, robić coraz lepsze zdjęcia. Chcę pojechać do Danii, mojej ukochanej, tam ładować akumulatory, zbierać dla Was inspiracje. 
W planach jest remont parteru, zwłaszcza salonu, który woła o pomstę do nieba. Marzą mi się białe ściany, białe schody i mięciutki, puchaty narożnik zamiast brązowej kanapy!
Chciałbym wreszcie pozamykać niedomknięte sprawy, powyjaśniać wszystkie niedomówienia. Chciałbym zacząć biegać! Mam już buty ;) Czekają na mnie w ... pudełku
Chciałabym pojechać na rodzinne wakacje, gdzieś tam, byle razem
I nawet nie wiem kiedy, ale chyba właśnie spisałam swoją listę 
Na koniec roku do niej wrócę i sprawdzę czy coś mogę odkreślić ptaszkiem- ZROBIONE
Myślę, że 2014 to był całkiem dobry rok. Mam nadzieję, że 2015 będzie jeszcze lepszy. I tego Wam życzę.
Wspaniałego, kreatywnego, pięknego, rodzinnego, z podróżami, z marzeniami pod pachą, niech się Wam spełniają! Wszystko zależy tylko od Was!
Lecę się pakować, dopieszczać dom i dzieci. 
Wrócę pełna energii, wiem to
Trzymajcie się ciepło!
---
Ewa





O czarnym czajniku marzyłam od roku, od poprzednich Świąt, kiedy to moja teściowa Ula wyciągnęła z piwnicy wielgachny czajnik po dziadku i dała go nam w prezencie.
Tamten, mimo czyszczenia, do gotowania wody się nie nadawał, jest za to cenną pamiątką i ma swoje honorowe miejsce w kuchni
Nówka sztuka w kolorze black jest idealna <3
I gdybym zeszłoroczną listę marzeń spisała, mogłabym z niej czajnik wykreślić :)


Takie kwiaty zostawiam rodzince na dni naszej nieobecności. Wczoraj przywiozłam je do domu z kwiaciarni szwagra Bartka. I od razu gębą się cieszy od ucha do ucha :D


Moja kochana, ruda mistrzyni drugiego planu. 
Właśnie leży na mojej lewej dłoni, tuż przy klawiaturze


Pozdrowień moc!
 I dobrej nocy