piątek, 17 sierpnia 2012

Budyń po manewrach


No dobra... łupie mnie w kolanie, prawa ręka raz na jakiś czas się kurczy w zupełnie nie kontrolowany sposób, plecy bolą, stopy wymagają natychmiastowej interwencji specjalistycznego sprzętu i kremu, o laboga! ;) To efekt trzydniowych ogrodowych manewrów: karczowanie, pielenie, koszenie trawy, przycinanie, kopanie, grabienie, żwiru przerzucanie, a końca i tak nie widać.
W międzyczasie obiad, a w zasadzie dwa różne, bo nasz Ignacy nadal nie jada tego co reszta. Jak wreszcie udało mi się strząsnąć kurz i siano z pleców nastał czas na... budyń, po prostu, malinowy, na pokrzepienie i ciała i ducha, z odrobinką soku i miętowym listkiem. Mała rzecz, a cieszy ;)... i już go nie ma. 






Ogród, zwłaszcza ten warzywny cieszy mnie ogromnie. Codziennie zrywam świeżutkie i pachnące pomidorki koktajlowe i te ciut większe. Rabatka ziołowa wybujała jak szalona, jak na drożdżach zupełnie. Część ziół suszę na kuchennym wieszaku. To niesamowite jak pachnie majeranek! Zestaw warzyw do zupy zawsze jest pod ręką, choć takich marchewek, jak te ze zdjęcia, nie dałam rady wrzucić do garnka. Ogrodowe Love Story po prostu ;) Zostały dla królika :)


A tu ja, złapana nielegalnie, z ukrycia  przez Marka. Oczywiście ucięłam co nie co ;)
Do brudnej roboty zawsze wkładam czarrrrne rrrrękawiczki :D

Miłego weekendu! Jak ten tydzień zleciał...
---
Ewa


14 komentarzy:

  1. Piękne warzywa, ale rękawiczki trochę przerażające :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewuś a nie chciałabyś tak z rozpędu i na moje grządeczki się wybrać .. u mnie już chwasty przerosły rośliny ihihihihihi a ja jakoś ciągle nie mam kiedy się zabrać :))) dziś np. gościłam przyjaciółkę z przedszkola - ale było bossskoooo :) a Ty nic nie ucinaj :) i poproszę Cię więcej na zdjęciach .. buziaki ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniś, jak tylko uporam się ze swoim ugorem, a zapewniam Cię- jest straszny, wpadam do Ciebie w czarrrnych rrrrękawiczkach ;) Zostało mi jakieś 500 m2 chaszczy co mi do nosa sięgają ;)))
      :-*

      Usuń
  3. w życiu nie widziałam piękniejszego budyniu!!! no w życiu!!! ;).. ech... ogród mnie też "czeka", ale się bronię i udaję, że nie widzę hihihi ;) buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Budyń wygląda smakowicie. i tak trzeba podziwiać umiejętność uchwycenia przysmaków w kadrze, bo tak szybko znikają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby zwyczajny budyń, a tyle uciechy ! :)
    A ogródek, choć czasem daje w kość naszym plecom i nadgarstkom,
    to jego późniejsze zasługi w obdarowywaniu naszej kuchni są przecież bezcenne! ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach zjadłabym taki budyń, zresztą schrupać marchewkę prosto z ogrodu to także czysta przyjemność. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiedziałam, że budyń może tak pięknie wyglądać :)

    a ile bym dała, żeby tak na kolanach we własnej ziemi się bawić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, tak przybrałaś budyń, że wygląda na wyrafinowany deser! Smakowicie wygląda, narobiłaś mi smaka :)
    Jaka piękna półeczka-wieszak na klucze!!! Tylko taka otwarta lepiej sprawdza się jako ozdoba prawdziwy wieszkak. Jak pomyślę o powieszeniu tam moich kluczy... nie, chyba jednak lepiej zdecydować się w tym wypadku na zamniętą. Teraz już nie robi się takich pięknych kluczy...
    Powodzenia z dalszymi 500m2 :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Półeczka nie jest typowym wieszaczkiem na klucze. Można na niej wieszać różne rzeczy: kubki, kuchenne przydasie, czy świąteczne ozdoby. Zapraszam Cię Marto tu: http://mintyhouse.blogspot.com/2011/12/swiateczne-odliczanie.html
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Smakowicie i piekne zdjecia. Gratuluje.

    Sylwai

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, uwielbiam budyń! Budynie wszystkie, różne... Malinowy to mój faworyt. Jestem budyniowa... i strasznie ubolewam, że Jagoda coś nie., S. niestety też nie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze znam ten rodzaj zmęczenia, a dzisiaj pada...buu...a ja muszę fasolę oberwać... Ten budyń muszę zrobić, to może jakoś to przeżyję:))

    OdpowiedzUsuń